"Trojanki" Eurypidesa w reż. Jana Klaty w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku oraz "Bachantki" Eurypidesa w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Elżbieta Baniewicz w Twórczości.
Rzadko się zdarza, by dwa teatry w jednym sezonie zagrały dwie różne sztuki Eurypidesa, ale tylko naiwny może pomyśleć, że reżyserzy chcieli się w obu przypadkach pochylić nad grecką tragedią sprzed dwóch i pół tysiąca lat. Antyk pełni w ich spektaklach jedynie rolę dekoracji, by współczesne problemy czy konflikty zabrzmiały uniwersalnie. Przemoc, zemsta, odwet oraz niezasłużone cierpienia i wszechogarniające zło towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów. Okazuje się, że antyczna tragedia może też służyć w teatrze jako tło aktualnej walki politycznej o prawa kobiet. "Trojanki" Jana Klaty z gdańskiego Teatru Wybrzeże dzieją się na pokrytej grubą warstwą piasku scenie; przywodzi ona na myśl spalone słońcem ziemie nad Morzem Śródziemnym, gdzie rozpoczęły się dzieje naszej cywilizacji. Zawieszone pod teatralnym sufitem ogromne lustra multiplikują działania bohaterów na scenie. Z tej ptasiej perspektywy zdają się patrzeć również