Dialog środowiska twórców z resortem kultury od dawna przypomina dyskusję mówcy z mimem. Artyści wysyłają petycje i zwołują kongres za kongresem, politycy poprzestają na obietnicach, a lista spraw do załatwienia przez ministerstwo rośnie z kadencji na kadencję - pisze Konrad Wojciechowski w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Czara goryczy przelała się pięć lat temu, kiedy rząd PO-PSL poinformował twórców, że w ramach nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych przestaje obowiązywać przywilej nelimitowanych 50-proc. kosztów uzyskania przychodu. Nowe prawo miało uderzyć w najbogatszych, którzy w ciągu roku osiągają - z tytułu praw autorskich i pokrewnych - przychody przekraczające 85 528 zł. Ministerstwo Finansów obliczyło wówczas, że taka regulacja obejmie wyłącznie 3 proc. podatników. W środowisku twórców zawrzało, ponieważ w ten sposób ulgi pozbawiono również średniozamożnych. Fiskus chciał wystąpić w roli Janosika, ale zamiast odebrać bogatym, doprowadził do zubożenia przeciętnie zarabiających. Podczas pracy nad zmianami w ustawie rząd najwyraźniej przeoczył dość istotny szczegół: artyści to specyficzna grupa zawodowa, której przedstawiciele z reguły nie dostają comiesięcznych wypłat. Autorzy nowelizacji odebrali ulgę twórcom,