- To zabawa popkulturą, muzyką lat osiemdziesiątych, stylistyką science fiction, różnymi historiami, parodią seriali, komedii romantycznych. To nie jest jednak taka parodia, że ja się bawię z pozycji kogoś mądrzejszego, tylko czasem wchodzę w gatunek, czasem go opuszczam. Tak sobie miksuję - mówi reżyser MICHAŁ SIEGOCZYŃSKI przed premierą "Love Forever" w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie.
Rozmowa z Michałem Siegoczyńskim, reżyserem spektaklu "Love Forever", którego sobotnia prapremiera rozpocznie obchody jubileuszu 60-lecia BTD. 2006 rok to obsypany gradem nagród monodram "... syn" z rewelacyjną Żanettą Gruszczyńską-Ogonowską. Wtedy Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie gościł Pana po raz pierwszy. Sam postawił sobie Pan bardzo wysoko poprzeczkę, bo realizacja była wielkim sukcesem i wciąż pojawia się na afiszu. Czy czuje Pan na sobie presję widzów, którzy będą oczekiwać kolejnej, przynajmniej równie wielkiej dawki emocji? - Powiem szczerze, że ja tak do tego nie podchodzę. Nie prowadzę sam ze sobą jakiejś rywalizacji. Raczej to dla mnie przyjemny powrót do Koszalina, spotkanie z Żanettą i z aktorami, których teraz mogę poznać, tak jak Żanettę wtedy. Jestem w życiu w tym miejscu, w którym jestem i mam dla tego pełną akceptację. To, że "... syn" wyszedł fajnie - tylko się z tego cieszę. Ale projekt "Love Forever" j