TO kolędowanie, jakby przygaszone kąśliwą zimą, którą mamy za oknami, ustępujące czasami miejsca żywszej zaśpiewce i jurnemu gestowi, choć tu i tam rozrywające plebejskim junactwem i witalnością przyjętą wstrzemięźliwość - właśnie takie zamyślone. Strząśnijmy jednak kroplę wina bogom poezji ludowej i dodajmy, że reżyser Maciej Englert, tak, jak chciałby Leon Schiller znalazł "dla tej w gruncie rzeczy chłopskiej poezji i muzyki najstosowniejsze, jedynie racjonalne formy ekspresji teatralnej - proste, przesiąknięte szczerym uczuciem, rdzennie polskie, a tak urocze, jak rzeźby wiejskich świątkarzy, malowidła na szkle lub ryciny jarmarczne". Te jednak rzeźby w Teatrze Współczesnym, pod ręką Ewy Starowieyskiej, otrzymały dodatkowy atut wysmakowanego, by nie powiedzieć wyrafinowanego naddatku artysty - w prześlicznym utrwaleniu gestu dłoni i ciała w kostiumach i zbiorowych kompozycjach, które, domyślam się, scenografka budowała wespó
Tytuł oryginalny
"Pastorałka" we Współczesnym
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 28