Akcję "Kolędy-nocki" można zamknąć w kilku słowach: robotnicy przyszli do kapciorki, przebrali się za kolędników i ruszyli w kraj. Dramatem była ówczesna Polska. Rok 1980. Sposób prowadzenia Teatru Muzycznego w Gdyni i dobór repertuaru był wtedy z jednej strony zgodny z często powtarzanym przez dyrektora Andrzeja Cybulskiego zwrotem: "należy umieć wąchać czas", a z drugiej nawiązywał do polskich korzeni gatunku, śpiewogry. Wystawił już "Krakowiaków i górali", "Uciechy staropolskie", "Słowika". Chciał przygotować duże widowisko teatralne ze śpiewającą i tańczącą młodzieżą na dziesiątą rocznicę grudnia '70. Był to okres, gdy nie wolno było tej tragedii wspominać. Cybulski czuł, że to może być jedyna okazja, by ją w przyzwoity sposób uczcić. Okolicznością sprzyjającą było sierpniowe wrzenie. Wystawianie operetek w takiej historycznej chwili wydawało mu się nie na miejscu. Zaprosił do współpracy młodych twórc
Tytuł oryginalny
Pastorałka, która przemieniła się w pasję
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 299