Kto wychodzi z twarzą z okropieństw reżimów? - pyta w cotygodniowym felietonie pisanym specjalnie dla e-teatru Igor Stokfiszewski
Będę bronił Natalii Korczakowskiej. Będę bronił jej spektaklu "Pasażerka". Nie dlatego, że czuję konieczność przeciwstawienia się chimerycznym atakom na granicy mizoginii, jak ten salutowany przez zasłużonego Leszka Pułkę na łamach "Dziennika", który w kreacji Marty (Maria Czykwin) dostrzegł przede wszystkim... "fantastycznie długie nogi". Nie dlatego, że trudno mi się zgodzić z zarzutami o inscenizację, spójność przedstawienia, sposób prowadzenia aktorów, sprawne (lub niesprawne) wykorzystanie scenografii, będące przedmiotem krytycznych ocen spektaklu Korczakowskiej. Ta sfera mnie nie interesuje, nie przemawia do mnie, uważam, że jest raptem funkcją, operacjonalizacją myśli zawartych w przedstawieniu. Będę bronił pracy reżyserki, bo właśnie myśli stanowią istotową materię tego spektaklu. Rację ma Tobiasz Papuczys, nazywając realizację "traktatem filozoficznym". Myli się natomiast Joanna Derkaczew, która napomyka o ramie modalnej, jak