Wydarzeniem nowego paryskiego sezonu teatralnego stała się sztuka Hanocha Levina [na zdjęciu] "Shitz" w teatrze la Pépiniere.
Tytułowy Shitz to drobny przedsiębiorca po sześćdziesiątce. Jest zmęczony zarówno żoną, jak i wciąż niezamężną, niezbyt urodziwą córką. Shitz kocha już tylko kiełbasę. Córka natomiast kocha frytki i marzy o śmierci rodziców, by swobodnie dysponować ich skromną fortuną. Te marzenia próbuje realizować pojawiający się wreszcie narzeczony. Przesympatyczna rodzinka żyje we wnętrzu zapełnionym laminatowymi meblami przywodzącymi na myśl zarówno epokę małej stabilizacji gierkowskiej, jak i późniejszą, gdy nad Wisłą uwierzono, że każdy może zostać przedsiębiorcą. Polski akcent tego przedstawienia widać już na afiszu, którego autorem jest pozostający pod wpływem polskiej szkoły plakatu Michel Bouvet. Na dodatek żona tytułowego bohatera ma na imię Cesia, a towarzysząca akcji muzyka klezmerska, między kujawiakami a Bregoviciem dla Kayah, też kojarzy się ze środkową Europą. Aktorzy - doskonali - chwilami mają w sobie coś z