Kiedy przed paru laty Ingmar Bergman wystawił swoją wersję "Hamleta", wybuchł skandal: duński książę okazał się nie refleksyjnym, nieco staroświeckim młodzieńcem, lecz unurzanym po szyję w brudach tego świata współczesnym punkiem. Odświeżyć Szekspira, a jednocześnie zachować ducha oryginału - oto myśl, która przyświecała również Krzysztofowi Babickiemu, kiedy szykował inscenizację "Trojlusa i Kressydy" w gdańskim Teatrze "Wybrzeże". Zamiar przedni lecz zawiodła realizacja. Nowy przekład Jerzego Limona i Władysława Zawistowskiego bardziej ekscytuje wulgarnym słownictwem niż tragedią cynicznej zdrady, zaczerpniętą z wątków homeryckich. Także reżyser uległ magii słowa "kurwa" rzucanego ze sceny i podporządkował skróty w tekście eksponowaniu co pikantniejszych dialogów. Strata tym większa, że nie jest spektakl adresowany do miłośników mistrza za Stratfordu, lecz pod publiczkę, której wystarczy dopisek na plakacie "tylko dla doros
Tytuł oryginalny
Parys w trampkach
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 67