Wspólnym obszarem sztuki i polityki jest to, by nie reprodukować obrazu świata, ale w twórczy sposób ten obraz przekształcać, wyłapywać nieoczywistości i obszary sporne - pisze Paweł Sztarbowski w Tygodniku Powszechnym.
Zaraz będzie pytanie: "To może załóżcie partię polityczną?", przecież ja znam te cholerne tropy myślenia - wykrzykiwał Paweł Demirski w audycji Grzegorza Chlasty w radiu TOK FM, w której wraz z Moniką Strzępką opowiadali o ruchu "Teatr nie jest produktem/Widz nie jest klientem". Przy okazji ostro krytykowali rzeczywistość społeczną w Polsce i rządy Platformy Obywatelskiej, a szczególnie jej ignorancję w decyzjach dotyczących kultury. Bo niby rzeczywistość jest inna, niby można założyć partię i wziąć sprawy społeczne we własne ręce, ale też dobrze wiadomo, że bez odpowiednich pieniędzy i układów jest to praktycznie niemożliwe. Dlatego wybór opcji politycznej znów przypomina trochę "Lekcję" - legendarny spektakl uliczny Akademii Ruchu, w którym etiuda "Wybory" polegała na tym, że aktorzy nosili kartony z napisem po obu stronach: "Kto jest za? Kto jest przeciw? Nie widzę, dziękuję". W obliczu tej bezalternatywności życia politycznego