"Mulholland Drive" Davida Lyncha w reż. Katarzyny Trzaski, Edyty Wróblewskiej i Macieja Marczewskiego w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Anita Nowak.
Film Davida Lyncha "Mulholland Drive" to niekonwencjonalna symfonia obrazów. Zabawa nimi, w pięknie zakomponowanej konwencji snu, albo narkotycznej wizji. Swoisty kolaż, abstrakcja płynnie malowana filmowym kadrem, wypełnionym elementami rzeczywistości. Oparty na tajemniczych wątkach nieprowadzących donikąd, jak to w sennych zwidach bywa. Werystycznie wybrzmiewają tylko miłość, zdrada, zbrodnia i okrutne realia hollywoodzkich stosunków dyktowane mafijnymi układami oraz mrocznymi stronami ludzkiej natury. Spektakl rozpoczyna się i kończy na scenie. Zapowiedź konferansjera, specjalnie modulowanym głosem pozwala spodziewać się wielkiej magii. Ale już za chwilę podążając za przewodnikami w trzech oznaczonych różnymi kolorami grupach, publiczność zaczyna poznawać owej iluzji podszewkę o wiele wcześniej i znacznie dobitniej, niż w filmowym klubie "Silencio"; zastanawiać się, czym jest naprawdę sztuka. Oszustwem? Kłamstwem? Żartem? Grą na emocjach sza