MAŁO jest w naszej, dosyć zresztą skromnej, operowej literaturze utworów, które by tak różnorodne i sprzeczne wywoływały sądy, jak "Paria" - ostatnie z cyklu wielkich dzieł scenicznych Stanisława Moniuszki. Jedni twierdzą, że to dzieło chybione, które już po swej prapremierze w grudniu 1869 roku nie zyskało powodzenia i słusznie też z czasem zostało niemal zapomniane. Inni, przeciwnie, powiadają, że jest to dzieło wybitne, a tylko jego wyraźna odmienność od dawniejszej twórczości narodowego kompozytora oraz znaczna, jak na nawyki ówczesnych odbiorców, nowoczesność muzycznego języka sprawiły, iż nie doceniła go premierowa publiczność i krytyka, zaś owa krzywdząca opinia ciąży na nim aż po dzień dzisiejszy. Sam Moniuszko, obdarzony przecież zmysłem krytycyzmu, uważał "Parię" za najlepsze ze swoich twórczych osiągnięć i przywiązywał do niego wyjątkową wagę. Trudno zaprzeczyć faktowi, że muzyce "Parii" brakuje spontan
Tytuł oryginalny
"Paria" w Teatrze Wielkim
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 274