Po Wrocławiu, Poznaniu, Bytomiu i Gdańsku, także stołeczny Teatr Wielki przypomniał swoim widzom Parię, nieobecnego na warszawskiej, scenie bodajże od 1917 roku. W ten sposób ożyły na nowo dyskusje wokół tej ostatniej z "wielkich" Moniuszkowskich oper i zarazem jedynej pośród nich, której treść nie została oparta na narodowym polskim temacie. Dyskusje owe obracają się, rzecz jasna, wokół wartości tego dzieła (na której temat już od czasu jego narodzin sprzeczne krążyły sądy) oraz wokół kwestii, czy warto było je wznawiać z dużym nakładem sił i środków, czy też należało- raczej skazać je na dalsze zapomnienie? Co się tyczy skrajnie odmiennych opinii na temat artystycznej wartości Parii, to prawda, jak się wydaje, leży akurat po środku. Trudno zaprzeczyć, że muzyce tej opery brakuje spontaniczności i bujności twórczej inwencji, jaka biła z kart Halki, Hrabiny czy przede wszystkimi Strasznego dworu. Nie brakuje tu jednak bardzo piękn
Tytuł oryginalny
Paria po latach na warszawskiej scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 1