Mój głos ma charakter czysto merytoryczny i ośmielam się go zabrać jedynie w obronie autora, który, z oczywistych względów, ma ograniczone możliwości sprostowania tego, co się na jego temat wypisuje, a nawet gdyby takie możliwości posiadał, to z powodu znanych reguł świata teatralnego, przyznających krytykowi prawo do napisania o sztuce wszystkiego, co mu się żywnie podoba, zaś autorowi co najwyżej do pokornego milczenia, oczywiście by tego nie uczynił - w obronie Dona Nigro, autora sztuki "Łucja szalona", wystawionej w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, staje Anna Burzyńska, kierownik literacki tej sceny.
Nie zamierzam polemizować z ocenami spektaklu "Łucja szalona" prezentowanego na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, ani też - tym bardziej - ocen tych kwestionować. Chciałabym jedynie odnieść się do zawartych w niektórych recenzjach opinii na temat samej sztuki współczesnego amerykańskiego pisarza Dona Nigro - w szczególności zaś do zarzutu jego nadproduktywności (za którą rzekomo nie nadąża jakość jego twórczości) oraz do oskarżenia, że wykpił on w swoim tekście dwóch bodaj największych geniuszy pióra, jakich wydał wiek XX - Jamesa Joyce'a i Samuela Becketta. Mój głos ma więc charakter czysto merytoryczny i ośmielam się go zabrać jedynie w obronie autora, który - z oczywistych względów - ma ograniczone możliwości sprostowania tego, co się na jego temat wypisuje, a nawet gdyby takie możliwości posiadał, to z powodu znanych reguł świata teatralnego, przyznających krytykowi prawo do napisania o sztuce wszystkiego, co