To Aleksander Fredro powinien być naszym wieszczem narodowym, a nie pesymiści: Mickiewicz, Słowacki i Norwid. Niestety my Polacy tak mamy, że łatwiej nam narzekać na wszystko niż cieszyć się z drobnych nawet sukcesów. Najnowszy spektakl Teatru Miejskiego w Gdyni w reż. Grzegorza Kempinskyego w pomyśle inscenizacyjnym przypomina gdyńskiego "Chorego z urojenia" w reż. Tomasza Mana - jednak przewyższa go na każdym polu. Zdecydowanie lepsza jest gra aktorów, zachwyca zwłaszcza Beata Buczek-Żarnecka, która rolą Hermenegildy udowadnia, że jest największą aktorką Teatru Miejskiego. W spektaklu jest divą, która obawia się kompromitacji poprzez ujawnienie jej listów miłosnych przez dawnego kochanka. W tej roli jak zawsze rewelacyjny Szymon Sędrowski. Gra aktorów doskonale uzupełniona jest przez piękne kostiumy autorstwa Barbary Wołosiuk oraz scenografię autorstwa reżysera. Wizualną oprawę spektaklu określić można jako wywarzoną elegancję. W centrum
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Teatralny