EN

17.01.2023, 14:15 Wersja do druku

Paradoksy! Paradoksy!

„Cierpienia młodego Wertera” wg powieści Johanna Wolfganga Goethego w reż. Marii Spiss w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Zbyszek Dramat.

fot. Dawid Stube/ mat. teatru

Wszystkie szczegóły dziejów młodego i starego Wertera na gnieźnieńskiej scenie, jakie tylko zebrać zdołałem, zgromadziłem skrzętnie i podaję Wam tutaj, ufny, iż wdzięczni mi za to będziecie. Zaprawdę niepodobna odmówić podziwu i miłości do Teatru twórcom tego dzieła, zaletom ich umysłu i poczucia piękna także. Zacna duszo, odczuwając te same co Oni tęsknoty, niechże Ci z dzieła ich spłynie w duszę pociecha i niechże Teatr ten przyjacielem Twym będzie.

14 stycznia 2023 r. godz. 23.00

O, jakże cieszę się, że do Gniezna wyjechałem! Powiesz, drogi przyjacielu, że niewdzięczne jest serce człowieka? Opuściłem Poznań przecież tylko na chwilę. Opuściłem, by w Teatrze zadać pytanie: Czyż wolno człowiekowi skarżyć się na losy swoje? Na scenie się to stało. Niespodziewanie, to co wystawiono sprawiło, że teraz chcę używać tego, co mam przed sobą, a zapomnieć o tym, co było i przeminęło. Zaprawdę, masz słuszność, mój drogi: pośród ludzi mniej byłoby trosk, gdyby − o, czemuż się tak dzieje − gdyby nie wytężali całej wyobraźni na wywoływanie zjaw minionych cierpień, a raczej znosili obojętnie to, co niesie chwila bieżąca.

15 stycznia 2023 r. godz. 7.00

Przedziwna pogoda ogarnęła moją duszę, niby owo zaranie teatralnej wiosny, którym poję ciągle serce moje. Jestem i używam życia w całej pełni, bo zaprawdę, Fredrowe Gniezno stworzone jest wprost dla dusz takich, jak moja. Drogi przyjacielu, jestem tak szczęśliwy, tak bardzo utknąłem w tej Sztuce. W jej obrazach głównie. I wizjach wszelakich, dźwiękowych. Teraz zdolny jestem rysować i położyć nuty i kreski, tak jak Oni. Czuję, że nigdy większym nie byłem malarzem zielonego koloru, jak w tej chwili. Kiedy z uroczej doliny na scenie podnoszą się opary, a słońce (a może to księżycowe odbicie) patrzy z wysoka na nieprzeniknioną ciemność lasu, wysyłając jeno małe wiązki promieni w głąb tego świętego przybytku Mel/pomeny, leżę sobie na tapczanie jak w wysokiej trawie nad brzegiem szemrzącego potoku. Przytulony jak do ziemi, dziwuję się rozlicznym trawkom, czuję blisko serca rojowisko mnóstwa małych robaczków i komarów, snujących się pośród źdźbeł, i patrzę na ich przedziwne, tajemnicze kształty. Wówczas czuję żywo obecność tej właśnie M/el, chwytam jej tchnienie. Przyjacielu! Rosnę pod tą nawałą wspaniałości kolorowych zjawisk i zawrotów tanecznego widowiska ciał. Niech lepiej nie mówią o znanym mi cierpieniu, po co? Znam go. Lepsza Matka Natura (nawet jak się BURZY) i jej Teatr. M/elpomeno, Lotto, Szarlotto co z Wami? Gdzie Wy?

15 stycznia 2023 r. godz. 23.00

Teatralny Goethe Marii Ludwiki pozwolił mi zrozumieć, że natura ludzka ma zakreślone sobie pewne granice, znosi radość, cierpienie i ból do pewnego jeno stopnia, a musi ulec, gdy je przekroczy. Reżyserka wiedziała o co zapytać mnie musi; nie o to czy ktoś jest słaby, czy mocny, ale czy mogę udźwignąć brzemię cierpień swoich, bez względu na to, czy są one natury fizycznej, czy moralnej? Nie odpowiem, ale myślę o tym. Nie ważne żem stary? Bo przecież w istocie mimo piękna tego, co Matka Natura wytwarza - marnym ciałem i chorobą nazywamy siłę niszczącą część naturalnych mocy, a część drugą obezwładnia tak, że organizm nie jest w stanie zaradzić i przestaje być zdolnym do przywrócenia normalnego toku funkcji życiowych, z pomocą radykalnego przewrotu. Zmiana jednak jest wciąż potrzebna. W Teatrze także. Woła nas z puszczy głębokiej. A co z duchem mój drogi Marku? Spójrz na człowieka, żyjącego w danych warunkach, weź pod uwagę wrażenia, jakie odbiera i myśli, które się w nim ustalają i pomyśl, że oto niespodziana namiętność pozbawia go nagle spokoju, zdolności rozumowania i prowadzi do końca. Człowiek rozumny ogarnia spojrzeniem stan nieszczęśnika i przekonuje go, ale wszystko nadaremnie?. Podobnie człowiek zdrowy, stojąc u wezgłowia chorego, nie jest w stanie udzielić mu ni odrobiny swych własnych sił? Przywodzę Ci tedy na pamięć jedno zdanie: Find what you love and let it kill you.

16 stycznia 2023 r. godz. 2.00

Z biegiem czasu, uniesiony swym temperamentem, odczułem inne, istotniejsze potrzeby. Rozpłomieniły mnie słowa Mel, poprzednie uciechy wydały mi się mało pociągające, aż na koniec zdałem sobie sprawę, że spotkałem ludzi, do których zbliżyło mnie nieznane dotąd uczucie, któremu oprzeć się nie zdołałem. Ujrzałem w Nich ziszczenie wszystkich swych nadziei, zapomniałem o otaczającym świecie, przestałem słyszeć, widzieć, czuć, a kiedyś przed oczyma miałem tylko Ją, jako wyłączny przedmiot tęsknoty i pożądania. Niezepsute jałowymi uciechami próżności pożądanie, skierowałem wprost do tego celu, by im się oddać i w tym wspólnym zjednoczeniu znaleźć zaspokojenie wszystkich uciech i całego szczęścia, o jakim marzę. Obietnice, powtarzane raz po raz upewniły mnie, że nadzieje te nie są płonne, uściski i śmiałe pieszczoty rozjarzyły mą żądzę i ogarnęły całą duszę. Melpomeno ma!

16 stycznia 2023 r. godz. 4.00

Czy ludzie ją zastąpią. Już wiem, że nie…I znów w półśnie zatonąłem w półświadomym rozmarzeniu i przeczuciu rozkoszy, do najwyższego stopnia rozciekawiony tym, co nadejść ma, rozwarłem ramiona w Jej stronę, by posiąść cel swych pragnień. I nie pozwolę na to, aby mnie porzuciła skrycie. Mimo, że Ona - Dom Jej zmartwiał ostatnio, bez zmysłów znalazł się nad przepaścią. Otoczyła go ciemń, w której nie zawsze nadzieja, otucha, pierzcha wiele, bowiem zawodzą się na niej ci, którzy byli dla niej życiem. Nie dostrzegła dobrze świata zewnętrznego, nie widziała mnóstwa dobrych ludzi, mogących jej pomóc, opuszczona przez wielu? Ślepą smagana siłą, zapędzona w pułapkę straszną rozpaczą udręczonego serca, rzuciła się w przepaść kryzysu, by zatopić w jej falach swą mękę okropną? Oto, drogi Marku, historia Melpomeny! Powiedz, czyż nie posiada ona wszystkich cech choroby? Natura nie znajduje wyjścia z labiryntu zmotanych, rozpętanych, sprzecznych sił, i musi umierać? Biada temu, kto patrząc z dala, mówiłby ozięble; − Cóż to za głupia bogini! Gdyby się wstrzymała przez czas jakiś, rozpacz jej niewątpliwie by się ukoiła, a pocieszyciel zjawiłby się niechybnie. O, jakże trudno na tym świecie człowiekowi zrozumieć drugiego człowieka. Ale ona nie człowiek.

17 stycznia 2023 r. godz. 11.00

Spałem. Sen. Jest to pewnikiem, że tylko miłość do Teatru czyni człowieka potrzebnym na świecie. Czuję, że Aleksandria to piękne miejsce, tym bardziej, że nie będę przychodził tam codziennie. Przekonałem się przy tej sposobności, że autorka nie zepsuła tego dzieła, zmieniła opowieść, bo starała się uczynić ją bardziej poetyczną i kompletniejszą na teraz. Pierwsze wrażenie wżarło się jednak tak silnie w mą duszę, nie da się tego wymazać i usunąć. Gorące umiłowanie Melpomeny, wypełniające po brzegi serce moje, przenikające mnie taką rozkoszą, sprawił że świat otaczający wydawał mi się rajem. I nie jest aż taką dzisiaj udręką jak w nocy, prześladowczym demonem, kroczącym za mną wszędzie, gdzie stąpię. To miejsce leczy. To sanatorium. Jego adres Ci podaję: ul. Mickiewicza 9, 62-200 Gniezno. Pytaj tam o Marię, Patrycję, Łukasza, Sławomira, Karolinę, Macieja, Szymona, Martynę, Macieja, Joannę, Wojciecha, Martynę, Macieja i Ewę. Oni Cię przygarną. Otoczą opieką. Tam jesień i zima niestraszne.

Źródło:

Materiał nadesłany