Jeszcze nie przebrzmiały słowa posępnej narady nad ludzkim życiem i śmiercią z "Ceny" według Waldemara Łysiaka, w reżyserii Jerzego Zelnika, a Teatr Telewizji funduje widzom nowe wrażenia. "Paradiso" to widowisko napisane i wyreżyserowane przez Andrzeja Strzeleckiego, wytrawnego speca od przedstawień rozrywkowych, komediowych, muzycznych. Ale i smakosza historii, miłośnika opowiadania o niej poprzez anegdotę, poprzez ludzkie przywary, małości, błędy - pisze Piotr Zaremba w wpolityce.pl
Kiedy słuchałem na pokazie przedpremierowym, z jaką pasją opowiadał o tym, ile można wygrzebać z historii tak zwanego międzywojnia, czułem już, że dostaniemy coś ciekawego. I napiszę, że w kilku momentach ten sposób telewizyjnej narracji, pełnej rozmaitych smaczków, aluzji, nieoczywistych i czasem niedomkniętych obserwacji, zapierał mi dech w piersiach. Widzowie mogą się przekonać w ten poniedziałek, czy im także. A zarazem dostaliśmy coś tak mocno kipiącego nie tylko polityką czy obyczajowymi obserwacjami, ale po prostu uczuciami, życiem. W lokalu o nazwie "Paradiso" przewijają się w roku 1938 (pada wzmianka o Zaolziu) goście, ludzie z elit, różnych elit, dosiadają się do siebie nawzajem, można by rzec krzyżują oddechy. Są lęki, i są interesy, są romanse, i są nieszczęśliwe miłości, przeplatające się z politycznymi skeczami. Mamy 14 oddzielnych wątków i kilkadziesiąt postaci. Wszystko to kąpie się w muzyce, wspaniałej, Mark