Teatr, zwłaszcza ten młodszy, wciąż roztkliwia się nad niedojrzałymi starymi końmi. Kiedy Witkacy pisał "Matkę" w 1924 roku, bohaterem uczynił domorosłego filozofa żywiącego młodzieńczą chęć generalnej zmiany świata. Kazał mu wynająć salę na odczyt i rzucić publice w twarz radykalny program przebudowy społeczeństwa. Skutkiem był tumult, łamanie krzeseł i wściekły atak na prelegenta, który musiał salwować się ucieczką w domowe pielesze. Rewolucjonista-idealista zrezygnował z misji. Został bubkiem, bawidamkiem i kokainistą, a głównie wampirem ssącym soki z łona rodzicielki. Protest song maminsynka Kiedy młody reżyser Grzegorz Wiśniewski wystawił kilka miesięcy temu "Matkę" w gdańskim Wybrzeżu, idealistę przerobił na protest rockowca. Kazał mu walić w bębny i skandować sprzeciw wobec współczesnych brudów i nieprawości. Lecz w oryginale ze sceny padały niepopularne i po części obraźliwe recepty sp
Tytuł oryginalny
Parada maminsynków
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój Nr 9