Długo zastanawialiśmy się, czy powinniśmy grać spektakl w sobotę wieczorem. W końcu stwierdziliśmy, że przecież Papież też był aktorem i zrozumie to. Sztuka skończyła się pięć minut przed Jego śmiercią... - wspomina aktorka Grażyna Bułka w Gazecie Wyborczej - Katowice.
W sobotę wieczorem, 2 kwietnia, graliśmy "Cholonka" [na zdjęciu] w teatrze Korez. Długo zastanawialiśmy się, czy sztuka powinna się odbyć. Z Papieżem było już bardzo źle, a na "Cholonku" ludzie mają się bawić. Nie mogliśmy sobie wyobrazić, że trzeba będzie przerwać spektakl i przekazać tragiczną wiadomość. W końcu pomyśleliśmy, że Papież też był aktorem, lubi teatr i pewnie nie byłby zadowolony z odwoływania spektakli. Podjęliśmy wspólną decyzję, że gramy. Tego spektaklu nigdy nie zapomnę. Sztuka skończyła się pięć minut przed śmiercią Papież. Ludzie z teatru poszli prosto do kościoła. Potem często wieczorem chodziłam do kościoła, jak mnóstwo innych ludzi. Pogrzeb Jana Pawła II oglądałam w telewizji, jestem na sto procent przekonana, że wtedy, tam w Watykanie, był Duch Święty. To było odczuwalne. Myślę też, że Papież w szczególny sposób sprzyja aktorom.