"Ryszard III" w reż. Jerzego Stuhra w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
W piątej, piętnastej bądź pięćdziesiątej minucie wyreżyserowanego przez Jerzego Stuhra "Ryszarda III" Williama Szekspira na lewym kolanie Ryszarda III zasiada wysoce apetyczna niewiasta. Jest prawie naga. Bose stopy, swobodne uda, ramiona skazane na powietrze. To, co ją otula, to gram, góra dwa gramy ważąca nicość. Ot, halka na cienkich jak włos ramiączkach, mgła barwy głębokiej czerwieni, złudzenie pierzchliwe niczym sieć pajęcza, zasłona tak licha, że tylko cudem otula biodra. I co? Otóż, piękno siada na kolanie potwora, co przed chwilą z tęsknoty za byciem panem świata wyrżnął pół świata, a za pół minuty zapragnie wyrżnąć drugie pół - i nic. Kompletnie nic. Piękne ciało siada, siedzi i czeka, bo reżyser piękne ciało zapewne poinformował, że u Szekspira infernum wcielone tak skrajnie infernalne jest, że aż hipnotyczne dla pięknych ciał, hipnotyczne, nieodparte, na amen wsysające. Ergo - piękne ciało ma czuć wstręt, ale te