Przedstawienie Pawła Łysaka nie jest ani opowieścią hagiograficzną, ani Dziadami przywołującymi zmarłego. To długie rozmowy Autora ze swoim bohaterem i Kuronia z Ukochaną Ojczyzną/Rzeczpospolitą Gajką - o spektaklu "Kuroń. Pasja według św. Jacka" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie pisze Jan Karow z Nowej Siły Krytycznej.
Przestraszyłem się, kiedy zobaczyłem scenografię Roberta Rumasa. Nieduże biurko, regał z książkami, stary telewizor i lampowe radio, ławka z parku. Białe ściany pokryte czarno-białymi fotografiami. Każda podpisana etykietą. Największe jest zdjęcie paszportowe Jacka Kuronia, obok kilka mniejszych, z różnych spotkań: z Janem Józef Lipskim, z Adam Michnikiem, z założycielami KOR-u; jest akcja rozdawania darmowej zupy z początku lat dziewięćdziesiątych. Pierwsze skojarzenie - muzeum. Gorzej: izba pamięci. Jednak już pierwsza scena ustawia właściwą perspektywę - autorom chodzi zdecydowanie bardziej o teraźniejszość niż o historię. Blondynka (Aleksandra Bożek) i Harcmistrz (Kazimierz Wysota) siedzą wśród publiczności. Rzucają pojedyncze zdania, powoli zaczynają dyskutować. Ona przedstawia się jako prawicowa konserwatystka, on stara się podważać jej słowa. Do sporu włącza się Meloman (Michał Jarmicki), przez którego przemawia przede wszy