EN

30.12.1993 Wersja do druku

Panny z Ballybeg

Każdy posiadający instynkt samozachowawczy reży­ser, kiedy wśród postaci dramatu, który zamierza wysta­wić znajdzie osobę narratora, na­tychmiast tę sztukę odkłada. Na­tomiast Bogdan {#os#1747}Hussakowski{/#} przekornie podjął wyzwanie "Tańców w Ballybeg", mimo że jest to dramat-impresja, wspo­mnienie dorosłego dziś mężczyz­ny, który przywołuje obrazy ze swojego dzieciństwa. Widz poty­kając się już w pierwszej scenie o osobę zagajającego z prosce­nium Michaela, myśli od razu, że to przedsięwzięcie jest na pewno chybionym pomysłem, a tymcza­sem... Nudnawa atmosferka domu z irlandzkiej prowincji, w którym stłoczone jest aż pięć kobiet, po­woli się rozgrzewa. W powietrzu zaczynają się unosić podobne fluidy jak w Iwaszkiewiczow­skim opowiadaniu, czy w filmie Andrzeja Wajdy, "Panny z Wil­ka". Tylko tutaj już niebawem wszystkie kobiece żale, marzenia, tęsknoty, a przede wszystkim skrzętnie, z odrobiną hipokryzji, powściągany eroty

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 302

Autor:

Maria Wąs-Klotzer

Data:

30.12.1993

Realizacje repertuarowe