"Lemoniadowy Joe" w reż. Małgorzaty Głuchowskiej w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie i "Tango" w reż. Mateusza Przyłęckiego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Paweł Sztarbowski w Metrze.
Na scenach dwie nowe sztuki, w obu kluczowe zadanie należy do kobiet. Poniżej dwie recenzje, w których zdradzamy, gdzie feministyczne chwyty mają sens, a gdzie służą tylko temu, żeby było fajniej niż zwykle. Kobiecy western Dzięki takim spektaklom jak "Lemoniadowy Joe" w reżyserii Małgorzaty Głuchowskiej olsztyńska Scena Margines powoli staje się jednym z najważniejszych ośrodków teatralnego eksperymentu. Młoda reżyserka jako materiał na swój debiut wybrała wyprodukowaną w Czechosłowacji parodię westernu (nazywaną knedliczkowym westernem) z 1964 roku. Opowiada o małym, zapijaczonym miasteczku, w którym pojawia się uczciwy rewolwerowiec pijący jedynie lemoniadę Cola Loca. Głuchowska postanowiła opowiedzieć tę prześmiewczą historię z perspektywy kobiet i uczynić z niej rozprawę o absurdzie podziału ról społecznych. Płeć piękna jest pewna siebie, krnąbrna, a naiwna tylko wtedy, gdy chce coś tym osiągnąć. Kowbojscy macho kompromit