"Marlene Dietrich. Błękitny Anioł" wg scenar. i w reż. Jana Szurmieja w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej - Rzeszów.
Punktowy reflektor na pustej scenie, a w kręgu światła magnetyczna blondynka - nic podobnego w spektaklu "Marlene Dietrich. Błękitny Anioł" nie zobaczycie. Po wąskim pasie pomiędzy rzędami publiczności aktorka przechadza się jak po wybiegu, wygina się, tańczy. Bo Mariola Łabno-Flaumenhaft jako Marlene Dietrich odrzuca wizerunek ikony kina, odzierają z legendy i skupia się na tym, żeby pokazać jakim Marlenę była człowiekiem, co miała w sercu, o czym marzyła. Na biało-czarnych fotosach uwagę zwracają cieniutkie, narysowane linie brwi, starannie ułożone blond loki, niewiarygodnie smukła sylwetka i rękawiczki za łokieć - po Marlenę w zbiorowej świadomości pozostał tylko ten wizerunek. Ale kreacja Marioli Łabno-Flaumenhaft ma z nim niewiele wspólnego, aktorka dodaje chłodnej twarzy Marleny kolorów, ożywiają emocją, sztywną postać gwiazdy w opiętej do granic rozsądku sukni, otula kobiecym ciepłem. I jest w tym idealna.