Na początek istotne wyjaśnienie. Potrzebę miłości mam i wcale nie lubię, jak ktoś jej nie ma. Kiedy słyszę ze sceny głos ordynata, który porównuje Stefcię do kwiatu czułka lub mówi o dozgonnej miłości, staram się wzruszyć. Najczęściej jednak nie wiem za bardzo, jak to się robi. Popadam w przesadę, a moja zirytowana sąsiadka zdziela mnie programem w głowę. - Płakałaś? - pytam w szatni. - Tak. - Co cię tak wzruszyło? - Zawsze płaczę jak ona umiera. A ja nie płaczę. Podejrzewam też, że nie płacze reżyser, Włodzimierz Nurkowski, ani odtwórca roli ordynata, Piotr Urbaniak. Tym większa dla nich chwała, że potrafili wziąć w cugle swoje emocje i zrobić "Trędowatą" bez pastiszowego dystansu, "na poważnie". Pomogła im w tym autorka adaptacji, Joanna Olczak-Ronikier, która skrzętnie powycinała najbardziej wybujałe pędy stylu Mniszkówny. Czułki i tym podobne fanaberie pozostawiła tylko na ozdobę. Potrafiła też wydoby
Tytuł oryginalny
Pani jest jak czułek
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Krakowie nr 27