W zalewie gwiazd znanych z tego, że są znane, istnienie IRENY KWIATKOWSKIEJ jest dowodem na to, że prawdziwa kariera się nie przedawnia i nie dewaluuje. 96-letnią aktorkę obejrzymyw filmie "Jeszcze nie wieczór".
Pani Ireny jest mniej niż więcej - tak to odczuwam, siadając obok niej na ławce w Skolimowie, gdzie pomieszkuje co pewien czas, kiedy bratanica nie może się nią zająć. Razem wówczas w milczeniu przyglądamy się temu światu - opowiada Jacek Bławut, filmowiec, twórca nagrodzonego Srebrnymi Lwami w Gdyni obrazu "Jeszcze nie wieczór", będącego zapisem pracy nad wystawieniem "Fausta" przez aktorów, którzy pożegnali się już z aktywnym uprawianiem zawodu. Bławut spogląda na panią Kwiatkowską z charakterystyczną dla siebie wrażliwością, ale i uważnym okiem wytrawnego dokumentalisty, którego stać także na zawodową szczerość: - Pani Irenka - mówi, a głos mu mięknie i łagodnieje - znajduje się na etapie przechodzenia na drugą stronę. Patrzę na nią, jestem zafascynowany, bo ma w sobie wyjątkową aurę. W obcowaniu z nią dotykam spraw ostatecznych, ale nie czuję lęku. Wręcz przeciwnie, sam przestaję się bać. Po celebracji 96 urodzin Ireny Kwiat