Bogiem a prawdą, jechałem na ten spektakl ze ściśniętym sercem. Grają "Pana Tadeusza"! Ujrzę żałosne "comics", powycinane z poematu, będę świadkiem sfastrygowanej grubą nicią parodii, szmiry wołającej o pomstę da nieba, zobaczę profanację. Co gorsza, mam okrasić "stosownym" słowem wstępnym ten kryminał, czyli - pośrednio - będę współwinny. Przecież "Pan Tadeusz" nie ma akcji dramatycznej, ma tylko fabułę walterscottowską, dość poplątaną, zawiłą, szwankującą. Prawdziwa "dramatis" a raczej "poematis persona" w "Panu Tadeuszu", to przyroda, przedstawiona za pomocą ulepszonej do doskonałości "cineramy". Film "technicolor", nie posługujący się jednak farbami anilinowymi czy witriolejnymi. Film dźwiękowy, w którym mieści się wszystko, od pioruna począwszy, poprzez stawy grające, jak harfy eolskie, aż po "półton fałszywy komara". Film, w którym widzimy tzw. "animation". Określenie wiewiórki jako "gajów tan
Tytuł oryginalny
"Pan Tadeusz" w Londynie
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości (Londyn)