Irena Jun zadała sobie dużo trudu, by wyciągnąć z wiekowego Mickiewicza - młodzieńca. Przemówił do nas nowym, co nie znaczy gorszym, językiem - o "Panu Tadeuszu" w reż. Ireny Jun w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie pisze Barbara Skrok z Nowej Siły Krytycznej.
Czy gdyby Adam Mickiewicz żył po dziś dzień, zmieniłby coś w swoim popisowym dziele? Może dodałby powiewu świeżości? A może nieco odmłodził i unowocześnił mający już 134 lata najbardziej znany jego utwór - "Pana Tadeusza"? Takim tropem najprawdopodobniej poszła Irena Jun, która zajęła się reżyserią narodowej epopei, przygotowanej specjalnie na 65. urodziny Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. To niewątpliwie trudne zadanie. Bo na ile można sobie pozwolić, żeby nie przekroczyć magicznej granicy, za którą rozpoczyna się już parodia? Dobrym wyczuciem może pochwalić się Irena Jun, bo w rzeszowskim spektaklu proporcje zostały idealnie zachowane, nie ma komicznego przerysowania, ani zbyt radykalnego odejścia w patos. Całość zachowana w mickiewiczowskim stylu. Nie ma tego, czego nie napisał wieszcz trzynastozgłoskowcem. Można powiedzieć - jego wola została spełniona. A przecież posługiwanie się dobrym żartem w dzisiejszych czasach je