MARIA PESZEK, aktorka Teatru Studio w Warszawie, opowiada o swoich krakowskich i warszawskich szlakach.
Małgorzata Bordzio-Olszewska: - Czujesz się Marią czy Marysią? Maria Peszek: - Manią, oczywiście. - Czy Mania mogłaby być krakowianką? Na którym dachu wtedy by mieszkała? - Mania mogłaby być krakowianką w takim samym stopniu, w jakim jest warszawianką. To po prostu Mania z Miasta. Miasto jest swego rodzaju metaforą. Moje Miasto (czyli miasto Mani) to inaczej mój świat. Świat specyficzne go poczucia humoru i swoistej wrażliwości. Gdyby Mania miała sobie wybrać w Krakowie jakiś dach, to pewnie zamieszkałaby na czarno w tym nigdy niedokończonym Stalowym wieżowcu, na który w czasach mojego krakowskiego pobywania mówiliśmy Iron Maiden. Myślę, że może nieźle poczułaby się na jakimś nowohuckim komink albo w jednej z opuszczonych pofabrycznych hal na Kazimierzu. - A jakie miejsca w Krakowie wybierasz Ty - nie Mania, ale Maria Peszek? - W Krakowie mam szlak błękitny - to ścieżki moich młodzieńczych wspomnień, czyli: Starowiślna, gdzie mieszkali