Rzec by się chciało, że nareszcie telewizyjni programowcy przypomnieli sobie i o nas, umęczonych już cokolwiek ambitnym kinem i niemniej ambitnym teatrem TV. A więc wkrótce na małym ekranie arcyperła polskiej klasyki komediowej, czyli "Pan Jowialski". O sens tej uroczej komedii jeszcze 50 lat temu zażarty spór wiedli Boy Mędrzec z "uczoną polonistyką". Zaczął się ów spór od takiego oto zdarzenia: "Było to na premierze lwowskiej Pana Jowialskiego. Podniosła się kurtyna, przed oczami publiczności zaczęły się rozwijać urocze sceny z życia romantyków, którzy zawędrowali w swej studenckiej wędrówce w dom dziwaków i przeżytków - a im więcej przybywało tych scen, tym weselej, radośniej działo się na sali teatralnej, tym huczniejsza powstawała uciecha, śmiech i oklaski. Jeden był tylko na całej sali widz, którego nie tknęło powszechne rozbawienie... Siedział w pierwszych rzędach, zanurzył się w swoje krzesło, raz po raz tarł ręką chmurne
Tytuł oryginalny
Pan Jowialski
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekran, nr 16