Doktor Kotlarczyk, twórca Teatru Rapsodycznego, gdyby nagle ożył i przywędrował do Teatru Narodowego w Warszawie, doznałby wielkiej, ogromnej, prawdziwej radości. Tam bowiem mówią "Treny" Jana Kochanowskiego, tak prawie piękne, jakby długie lata praktykowali u rapsodyków. Na to przedstawienie posypią się zapewne gromy i jeszcze ja sam zaraz po spektaklu byłem gotów siąść przy maszynie do pisania i obsmarować jak można najgorzej reżysera, scenografa, aktorów. Ale potem przespałem jedną noc, drugą, trzecią - zapały napastliwe wywietrzały mi z głowy, a przedstawienie Adama Hanuszkiewicza ciągle do mnie wraca, nie zapomina się, tak jak się zapomina wiele bardzo nieraz pięknych i w podniosłym nastroju odebranych spektakli. Są w polskiej literaturze dwie wielkie poezje śmierci: Kochanowskiego i Leśmiana. Kiedy niedawno pracowałem nad olbrzymią audycją radiową o Leśmianie, ciągle jego wiersze o śmierci kojarzyły mi się z poezją Kochanowski
Tytuł oryginalny
Pamiętnik współczesny
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 22