VIII Międzynarodowy Festiwal Pantomimy w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Dopiero w drugiej połowie Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu można było oglądać spektakle bez czapki i zatyczek do uszu (o czym pisałam w poprzedniej recenzji). Im bliżej końca festiwalu, tym było lepiej. Doprawdy nie potrafię powiedzieć, dlaczego organizatorzy zaprosili z Wrocławia aż trzy spektakle, w tym zupełnie niepotrzebnie dwa z Wrocławskiego Teatru Pantomimy ("Gastronomia" i "Galapagos", pisałam o nich tydzień temu), które obniżyły poziom festiwalu do absolutnego minimum, tak że już chyba bardziej nie można. Ponadto trudno to, co obejrzeliśmy, nazwać pantomimą. Trzeci wrocławski spektakl to "Głód" [na zdjęciu] według powieści Knuta Hamsuna, prezentowany przez Teatr Formy z wyraźnymi ambicjami w kierunku poetyckiej metafory oraz użyciem środków wyrazu właściwych nie tylko sztuce pantomimy. Najbardziej pantomimiczny natomiast, w ścisłym tego słowa znaczeniu, był spektakl składający się z samych etiud. Była to prezentacja prac