„Alte Hajm/Stary dom" Michaela Rubenfelda i Marcina Wierzchowskiego w reż. Marcina Wierzchowskiego w Teatrze Nowym im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu. Pisze Paweł Kluszczyński, członek Komisji Artystycznej 28. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Każdy ma tajemnicę. Mimo, że łączą nas więzy rodzinne, nie zawsze wiemy o sobie wszystkiego. Często takie odkrywanie kart łączy się z poznawaniem bolesnej prawdy, a nawet zmianie podejścia do osób uważanych za wzorce. Mówi się, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Czy jednak tak jest na pewno? Czyż ukrywana dostatecznie długo, po ujawnieniu nie uderzy ze zdwojoną siłą? Czasem może to doprowadzić do kryzysu, który dokona przewartościowania rodzinnych hierarchii i upadku autorytetów.
Spektakl w reżyserii Marcina Wierzchowskiego Alte hajm / stary dom z Teatru Nowego w Poznaniu to powolnie prowadzona opowieść o odkrywaniu rodzinnych sekretów, ujawnianiu przemilczanych spraw i przyjrzeniu się współczesnym Polakom. Akcja została zamknięta w murach tytułowego starego domu z wsi Dobre, leżącej gdzieś pomiędzy Krakowem a Lublinem. Mają tam być zorganizowane urodziny Adama, przygotowane przez jego żonę Kamę. Kobieta w rodzinne strony męża ściągnęła wszystkich jego bliskich. Jest matka Wanda wraz z protoplastą rodziny, jej ojcem Hubertem. Przyjeżdżają synowie Kacper i Antek oraz rodzeństwo Adama Krystian i Kaja. Ostatnia od kilku lat nie miała z rodziną styczności, przebywając w Stanach Zjednoczonych i promując swoją książkę, traktującą o rodzinnych więzach i legendach. Nic nie zapowiada, że to spotkanie zrewiduje dotychczasowe relację członków rodziny, a jego finałem będzie zburzenie rodzinnego mitu o Maksymilianie, bracie Huberta.
Teraz wyczuwa się napięcie, gorączkowo krząta się Kama, która poza pobudzeniem związanym z przygotowaniami wydaje się wyraźnie przejęta czym innym. Cała jej krzątanina, to przykrywka, ucieczka od innych spraw. Nie daje sobie odebrać roli gospodyni nawet przez Wandę, która wydaje się silną osobowością. W końcu Adam jest jej ulubieńcem, jednak przykładny ojciec i mąż, a do tego psycholog, wplątał się w romans z niepełnoletnią uczennicą. Co stanowi pierwszy zgrzyt w rodzinnej sielance. Oczywiście sam w geście podobnym do tego zrobionego przez Billa Clintona, po wybuchu seksafery, zaprzecza wszystkiemu, ale wyraźnie widać, że jego słowa nie mają pokrycia w rzeczywistości.
Każda kolejna minuta, to coraz większe zagęszczenie materii emocjonalnej, pomiędzy członkami rodziny iskrzy. Krystian wraz z nową partnerką Nataszą w pewnym momencie decydują się jeszcze na podzielenie się z rodziną informacji o spodziewaniu się dziecka. Oczywiście od razu pada deklaracja rychłego ślubu, która jednak jest jednostronna, to Krystian chce wieść prym w związku. Nie pytając o zdanie partnerki, stawia ją w niezręcznej sytuacji deklaracji zaślubin wobec rodziny. To tylko powoduje, że napięcie nadal wzrasta.
Wypijany alkohol ma służyć za rozładowanie emocji, ale jego działanie okazuje się krótkotrwałe. Upojeni członkowie rodziny zaczynają poruszać coraz bardziej drażliwe tematy. Apogeum jest wyznanie towarzysza Kaji Saula, Żyda pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych, który okazuje się wnukiem niegdysiejszej mieszkanki owego domu. Chaja była Żydówką, jedyną ocalałą spośród rodziny prawdziwych właścicieli domu. Nie od razu poznajemy jej historię. W końcu wedle rodzinnej legendy cała rodzina miała zginąć z rąk niemieckiego oficera, razem z ukrywającym ich Maksymilianem. Podważenie rodzinnego mitu, powoduje u domowników niepokój i dezorientację. Wówczas do głosu dochodzi senior rodziny, Hubert, wspominając czas wojny. Sprawia wrażenie osoby z zaawansowaną demencją, momentami majaczy, choć nie do końca wiadomo, czy nie jest to tylko sposób na niewyjawianie niewygodnej prawdy. Teraz jednak wydaje się widzieć postaci, których reszta domowników nie dostrzega, a niezrozumiałe dla wszystkich poczucie winy wstrząsa nim bez reszty. Jest wykończony wyznaniem, na które się wreszcie decyduje.
Tymi, które Hubert woła, są siostry Chaja i Ester, które są obecne na scenie przez cały czas. Ni to duchy, ni ślady wspomnień, zakotwiczone w pamięci starca starają się zmusić go do ujawnienia prawdy. Prawda okazuje się brutalna, a on sam jest bezpośrednim winnym śmierci żydowskiej rodziny. Zakochany w Chaji nie potrafił się pogodzić, że stała się ona wybranką jego brata. Maksymilian, granatowy policjant, ukrywał całą rodzinę w piwnicy ich własnego domu, który pozornie przejął. Hubert go wydał Niemcom, prosząc tylko o to, by oszczędzili Chaję. Ocalona stała się kimś bliskim niewolnicy swego wybawcy, ale pewnego dnia, tuż po wyzwoleniu, uciekła, trafiła do Ameryki.
Prawda wywołuje skrajne emocje. Współczucie dla wnuka Chaji, ale i nieufność, strach, że będzie się starał o odzyskanie domu. W Wandzie, dla której od dziecka to miejsce było nieodłącznie związane z rodziną, coś pęka. Wybucha i w ferworze wygania amerykańskiego gościa. Przy okazji nie oszczędza dzieci, z którymi ze względu na swój ciężki charakter nie ma dobrych kontaktów. Wyrzuca im, że jej samej trudno było dorastać z piętnem mieszkanki pożydowskiego domu. W emocjach przyznaje też, że pożyczka udzielona Krystianowi na rozkręcenie biznesu, pochodziła z pieniędzy zamordowanych. Syn, który nie stroni tego wieczoru od alkoholu i antysemickich dowcipów, nie chce w to uwierzyć.
Współczesnej narracji towarzyszą realistyczne sceny z przeszłości, grane w języku jidysz. Pokazują, jak zacierające się wspomnienia Huberta obrazują realne doświadczenia wojenne. Czasu, kiedy przychodziło w tragicznych warunkach rewidować dotychczasowe normy i przekonania. Wydaje się, że Maksymilian podołał, zdecydował się na kolaborację, by ratować ukochaną. Abram, ojciec Ester i Chaji też, mimo uprzedzeń, zaufał mu, powierzył majątek i, co ważniejsze, życie rodziny. Tylko Hubert zawiódł. Uległ ślepej zazdrości, co pociągnęło za sobą konkretne ofiary. Kryzys zawsze ukazuje najlepsze lub najgorsze oblicze człowieka. W jego przypadku akurat to drugie.
Poza historycznym obrazem losów właścicieli domostwa, spektakl Wierzchowskiego prezentuje problemy dzielące kolejne pokoleń. Kryzys małżeństwa Kaji i Adama, nieporozumienia pomiędzy Kają i Wandą, kpiny Antka z działań Kacpra dla uchodźców, to tylko kilka przykładów. Wydaje się, że jedyną rzeczą, która trzyma rodzinę w ryzach, są właśnie ściany domu w Dobrem. Jego doświadczone przez czas mury są tą spoiną, dzięki, której rodzina wciąż trwa. Będąc niemym świadkiem wielu istnień jest też pomostem pomiędzy tym co minione, obecne i przyszłe. I to wydaje się najważniejszą jego rolą. Trwać.
Wbrew temu, że przez lata prawda zamieciona pod dywan, to zaklęta w murach domu, wyszła na jaw. Jak dobrze widać w Alte hajm / stary dom w końcu nawet najbardziej ukrywany fakt z życia może ulec ujawnieniu, a posąg bohaterskiego człowieka z najcenniejszego spiżu może runąć w przepaść zapomnienia. Poza tym w spektaklu doskonale widać stan narodu, który mimo lat, wciąż nie potrafi poradzić sobie z własną historią. Ile jeszcze takich starych domów stoi i domaga się upamiętnienia ich budowniczych i pierwszych mieszkańców…