Z Moniką Strzępką, Ilanem Ronenem i Michałem Zadarą rozmawia Weronika Szczawińska.
WERONIKA SZCZAWIŃSKA Teatr polski przeżywa od kilku lat okres wzmożonego zainteresowania relacjami polsko-żydowskimi. Czy "Bat Yam - Tykocin" to pierwszy projekt podejmujący ten problem, czy izraelscy artyści teatru zajmowali się nim już wcześniej? ILAN RONEN Polska pojawia się w teatrze izraelskim właściwie tylko w kontekście Holokaustu. Pierwsze pokolenie powojenne zdecydowało się milczeć. Holokaust był częścią naszych indywidualnych biografii, był zbyt wielkim bólem, żeby w ogóle można było o nim mówić. Drugim powodem milczenia stała się ideologia syjonistyczna, która postulowała stworzenie nowej świadomości żydowskiej - chodziło o kształtowanie nowego Izraelczyka. Syjonizm, który postrzegał ofiary Holokaustu jako owce idące na rzeź, był w tuż powojennym Izraelu jedyną perspektywą. Drugie pokolenie domagało się już otwartego mówienia o Zagładzie, i to właśnie ono przemówiło w końcu w imieniu swoich rodziców. Wciąż jednak nie