Odniosłem wrażenie, że wszystko rozegrało się w sferze surowej pamięci, która czasami rozpalała się w niedookreślonych punktach przeszłości - o "Łzie" w Teatrze Ognia i Papieru z Łodzi pisze Łukasz Pięta z Nowej Siły Krytycznej.
Ogień, jako jeden z czterech mitologicznych żywiołów, od zawsze wiązał się z mistycyzmem. Symbolizuje zarówno rzeczy nacechowane pozytywnie (miłość, wieczność lub praprzyczynę świata), jak również negatywnie (gniew, karę lub grozę zniszczenia). Dla wielu pierwotnych ludów był do tego stopnia niewytłumaczalny, że czyniły z niego największe bóstwo. Nie dziwi zatem, że po dziś dzień zainteresowanie jego materią nie słabnie, a twórcy performance'ów czy happeningów prawie nigdy o nim nie zapominają. Prowadzony od 1978 roku przez Grzegorza Kwiecińskiego Teatr Ognia i Papieru z Łodzi, to zjawisko jedyne w swoim rodzaju. W tym teatrze nie ma żywych. Tutaj większość ról przyjmuje rozbuchany ogień, który nachalnie pochłania bezbronny papier. Bardzo często jedynym człowiekiem na scenie jest autor spektaklu, który przyjmuje rolę podpalacza lub nawet piromana-demiurga. Pierwszego dnia Łódzkich Spotkań Teatralnych 2006 można było obejrzeć prem