"Wesele Figara" w reż. Keitha Warnera w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Olgierd Pisarenko w Ruchu Muzycznym.
"Za dużo nut, drogi Mozarcie" orzekł po prapremierze "Wesela Figara" cesarz Józef II. Cesarz się mylił, ja też mogę, przyznam się zatem, że na premierze nowego "Wesela Figara" w Operze Narodowej też miałem wrażenie, że czegoś tu za dużo. Ale nie nut. "Weselem Figara" zadebiutował w Warszawie Keith Warner, twórca rewelacyjnego "Pierścienia Nibelunga" w Covent Garden (2007), a od niedawna dyrektor artystyczny Opery Kopenhaskiej. Może spodziewaliśmy się zbyt wiele, stąd uczucie zawodu, któremu już zdążyli dać wyraz nasi szybsi koledzy - recenzenci prasy codziennej i tygodników. Zjechali inscenizację, stwierdzając, że nie tyle bawiła, co smuciła. I pod wieloma względami mieli rację, choć w sumie chyba aż tak źle nie było. Sceneria zaskakuje. Zwłaszcza, jeśli przed podniesieniem kurtyny nie zdążyliśmy się zapoznać z wynurzeniami reżysera, zawartymi w programie. Chodziło mu mianowicie o wywołanie wrażenia, że pałac Almavivy jest jeszcze