W najnowszym spektaklu Wybrzeża miało być ostro o Polakach i polskości. I są ostre słowa, narodowe mity i sentymenty. Tyle że niewiele z tego wynika.
- Cały czas walczymy o publiczność, która uwierzy w teatr. Chciałbym przekonać młodych ludzi, że teatr nie jest wyłącznie dla ciotek i wujów, a spektakle to coś więcej niż nudny lekturowy obowiązek - mówił na łamach "Gazety" Maciej Nowak, dyrektor teatru Wybrzeże. I realizuje to założenie dość konsekwentnie. W Wybrzeżu możemy zobaczyć adaptacje gorących tekstów literackich, spektakle dotykające problemów społecznych (aborcja, skini, imigrantki zza wschodniej granicy) oparte na autentycznych relacjach, a przede wszystkim przedstawienia, które ambitnie próbują zdiagnozować bolączki polskiej rzeczywistości. Realizowane z różnym skutkiem. W najnowszym spektaklu pt. "Kronika zapowiedzianej śmierci" [na zdjęciu] zrealizowanym przez Wojtka Klemma - ze skutkiem niewielkim. Przedstawienie przygotowane przez młodego reżysera (rocznik 1972), asystenta Franka Castorfa, było zapowiadane jako ostra i bezkompromisowa wizja współczesnej polskiej polityki,