Zawsze, kiedy oglądam na scenie komedie Fredry, zaskakuje mnie na nowo zawarte w jego utworach bogactwo realiów i odwaga w odsłanianiu niezbyt wzniosłych pobudek ludzkiego postępowania. W granej obecnie w toruńskim teatrze komedyjce "Ożenić się nie mogę" istotną sprężyną akcji jest zapis, którego nie może się doczekać piękna pani, szukająca powodów do separacji ze swoim starym mężem. Nie ma tu czynów bezinteresownych, wszystkie zdarzenia obracają się wokół owych 50 tysiączków, nawet młodzi kochankowie nie zapominają o tym, że przede wszystkim trzeba ratować kasę papcia. Z tej właściwej Fredrze zjadliwości i przewrotności niewiele w przedstawieniu toruńskim zostało. Reżyserka Maria d'Alphonse przedstawiła nam na scenie sielski, kolorowy obrazek z dawnych lat, w którym wszystko jest "urocze", "milutkie" i bezkonfliktowe. Z realizmu obyczajów, demaskatorskiego spojrzenia na bohaterów i atmosfery epoki nie zostało ani śladu. Brak właściwe
Tytuł oryginalny
"Ożenić się nie mogę"
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Toruński nr 232