Sprawdziło się powiedzenie, że znakomity aktor potrafi nawet zagrać krzesło tak, by publiczność zgotowała mu owację na stojąco. Wydawało się, że opowiastka Romana Brandstaettera "Ja jestem Żyd z Wesela" pokryta patyną czasu nie wytrzyma konfrontacji z kolejnym pokoleniem teatralnej widowni. I jakie było zdziwienie wszystkich, kiedy się okazało, że nie tylko wytrzymała, ale wszyscy żałowali, że znakomity spektakl dobiegł końca. Jerzy Nowak i Tadeusz Malak (który także dokonał adaptacji tekstu i jest reżyserem przedstawienia) tak przykuli uwagę, że ludzie zapomnieli o kręceniu się, o tym, że jest gorąco. Był tylko tekst i ich dwóch. Co ciekawe, nie pamiętam, żeby kiedyś w trakcie przedstawienia witano oklaskami aktora w Scenie na Piętrze, a z takim przyjęciem spotkał się Jerzy Nowak. Po zakończeniu trochę śmiesznej, ale i smutnej opowieści była owacja na stojąco (pierwsza w tym sezonie). Przedstawienie zostało przenie
Tytuł oryginalny
Owacja dla mistrzów słowa
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska - Głos Wielkopolski nr 126