Przeglądając programy polskich filharmonii i teatrów, praktycznie nie znajdziemy ukraińskiego repertuaru. Pojedyncze adaptacje utworów ukraińskich prozaików (Zabużko, Andruchowycz) są wyjątkami potwierdzającymi tę regułę. Nieliczne wizyty artystów z Ukrainy nie zastąpią ukraińskich utworów granych i wystawianych przez nasze instytucje kultury - pisze Roman Rewakowicz w liście do Gazety Wyborczej.
Wąskie koła filmowe w Polsce znają takie ważne dla filmu ukraińskiego nazwiska jak Dowżenko, Paradżanow i Illenko. Należałoby jednak w polskich kinach i telewizji zobaczyć także dorobek filmowy ostatnich lat - reżyserów Mirosława Słaboszpyckiego, Ihora Podolczaka czy Ołesia Sanina. Wydaje się to ważne szczególnie dziś, w czasie gdy Ukraina tak silnie zamanifestowała swoją europejską orientację i prowadzi wojnę obronną, walcząc o niepodległość. Polskie społeczeństwo otrzymuje informacje o tych działaniach wojennych, o trudnościach w naprawie ukraińskiego państwa, jednak większość obywateli sprawę ukraińską zamyka w wymiarze "Ogniem i mieczem" i "Łun w Bieszczadach". Jest to zrozumiałe i nietrudno to wytłumaczyć - wielowiekowa, wspólna, niełatwa historia polsko-ukraińska, w tym trudna do uzgodnienia wspólna ocena tej przeszłości, daje wciąż o sobie znać. Trochę pofantazjuję - w kontekście sztuk Szekspira, Mickiewicza, Strind