Przedstawienie "Wielopole - Wielopole" zostało już szeroko omówione przez krytyków, ale wywołuje ono refleksje, które przekraczają normalny horyzont recenzji - sprawozdania z wydarzenia artystycznego. Dlatego chciałbym, nie uzurpując sobie prawa do jego oceny, poddać jedynie własne myśli o nim pod rozwagę tych czytelników Tygodnika Powszechnego, którzy mieli okazję widzieć je w Krakowie, Warszawie, Gdańsku, a może i we Florencji, Paryżu, Edynburgu lub Londynie. Przedstawienie Tadeusza Kantora uprzytomniło mi mechanizm mojej własnej pamięci, ale nie tylko mechanizm. Chodzi przede wszystkim o zawartość pamięci - o przeżycia, z których buduje się portret własny. Szczegółowe przeżycia Kantora zapewne nie były podobne do moich, ale... z wyjątkiem wczesnodziecinnych, działy się w tym samym czasie i pod tym samym niebem, ogarnięte tymi samymi wiatrami i stanami pogody - rytmizowane przez podobne frazy muzyczne. I dla mnie kolęda, Chopin, nieszporne psal
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny