"Oszuści" Michaela Jacobsa w reż. Jana Englerta z Beta-Art w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Jeśli będziecie się zastanawiać, skąd wziął się na ochowej scenie tak szlachetny, poczciwy i uroczo staromodny tekst, to informuję, że z 1978 roku.
Dwa małżeństwa i dwoje ich dorosłych dzieci. Starsi - mówiąc w skrócie - przeżywają rozmaite małżeńskie kryzysy, młodsi - zastanawiają się nad ślubem. Pogmatwanie całości niezbyt wyzywające intelektualnie - małżonkowie zdradzają się ze sobą, nie wiedząc, że są właściwie spowinowaceni, zdradzić to mogę bez szkody dla spektaklu, gdyż wiadomo to od początku. Cóż, rzecz jest teoretycznie zabawna (gdyż to komedia), mnie jednak jakoś niezbyt mocno rozśmieszyła, bo na miejscu bohaterów odchowawszy dzieci, dawno bym się rozwiódł, co uczyniłoby mnie dużo szczęśliwszym. No, ale może właśnie dlatego nie jestem bohaterem staromodnej komedii.
Kiedy jednak istotnie poważny temat znużenia własną połowicą/mężem weźmiemy w cudowny teatralny cudzysłów, spędzimy na Oszustach czas beztroski. Spektakl jest fantastycznie zagrany, na scenie m.in. Gabriela Muskała jako uroczo neurotyczna Grace i znany dotychczas głównie z obsad filmów pełnych przemocy - Filip Pławiak w trudnej - bo najbardziej serio napisanej - roli Allena.