W "Kulturze" (nr 26) Andrzej Krauze zamieścił niedawno rysunek z tekstem następującym: "Rodzice Romea należą do "Solidarności", Julii do "Branżowych". Dodajcie do tego parę piosenek, ze trzy sceny taneczne, a ludzie będą wam walić drzwiami i oknami". Nieco wcześniej teatr Mały wystawił "Romea i Julię", wprawdzie w wersji nie tak uwspółcześnionej, a w znanej wersji Szekspira, ale są - jak radzi Krauze - i piosenki (Tomasza Bajerskiego), i sceny taneczne (choreografia Zofii Rudnickiej do muzyki Sergiusza Prokofiewa), tylko że ludzie jakoś nie walą do Małego drzwiami i oknami. Przeciwnie, widownia pustawa. I nic dziwnego: przed tą inscenizacją należy potencjalnych widzów raczej ostrzegać. To prawda, niełatwo wystawić dramat tak znany. Zazwyczaj więc inscenliatorzy sięgający po klasykę z długą tradycją sceniczną, by widzów pozyskać dla niej, starają się albo potraktować ją po nowatorsku, albo czynią jej głównym walorem dobre - jeśli nie wy
Tytuł oryginalny
Ostrzeżenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Mazowiecka nr 131