"Harper" Simona Stephensa w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Grzegorz Rolecki w portalu Wici.info.
"Harper" (reż. Grzegorz Wiśniewski) to chyba najlepsza rzecz, jaką wystawił Teatr Żeromskiego pod dyrekcją Michała Kotańskiego. Nie trzeba doszukiwać się w niej jakości. Ona tam jest, na wierzchu, spieniona w natężeniu prawie wajdowskim, które jeszcze kilka lat temu było obciachem dopijanym pod stołem. Dziś znów jej łakniemy. Ścierpnięte ręce Widzowie potrzebują prostych historii o złożonych problemach; zespolenia z bohaterem, a nie z pajęczyną pomysłów inscenizacyjnych. Żaden człowiek nie okazuje się być prosty, kiedy zaczynamy z nim rozmawiać. To my go upraszczamy, poszukując czasu antenowego dla ego niańczonego przez portale społecznościowe. Tymczasem wypracowaną w pocie czoła metodologię rozbić potrafi wystający ze śmietnika nagłówek. Puenta, metafora i anegdota nie są dziś lekarstwem, ale narkotykiem. Po zażyciu jednej działki natychmiast aplikujemy kolejną. Nie zaspokajamy głodu, szukamy smaku. Wiedza smaczna nie jest. Smako