Język tego spektaklu jest z pewnością czymś świeżym w teatrze polskim - o spektaklu "Ostatnie zwierzęta" w reż. Magdy Szpecht w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Kinga Kurysia z Nowej Siły Krytycznej.
Dobrze jest czasem w tym całym teatralnym zamieszaniu, w którym uczestniczymy w Polsce, odetchnąć, wejść w zapomnianą przestrzeń, posłuchać zdań formułowanych z małych liter - a tak się stało w Łaźni Nowej. Nawet jeśli niepostrzeżenie zaczął wiercić się od środka smutek, spowodowany zarówno wnętrzami byłego technikum, które zostało przyłączone do nowohuckiego teatru i stanie się po remoncie Domem Utopii, jak i wątpliwościami co do szans na rozmiękczenie ram instytucjonalnych teatru i na działania radykalnych kolektywów. A to nam tu obiecano. Kolektyw twórców pod wodzą Magdy Szpecht próbował rozsadzić opresyjne konwencje teatralne i instytucyjne, ale tylko w kilku miejscach udało się je nagiąć, przekonfigurować proporcje układu widowni i przestrzeni. Na początek dowiadujemy się: "spektakl trwa tak długo, jak widzowie w niego wierzą", następnie otrzymujemy mapę z trasą "Ostatnich zwierząt". Punktem wyjścia jest świat zdegradowan