"Don Giovanni" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej. Pisze Monika Partyk w Ruchu Muzycznym.
Aby przedstawić dzieło "po bożemu", warto mieć iskrę bożą. Aby przedstawić "po bożemu" arcydzieło - iskrę bożą mieć trzeba. Do tego, pozornie tylko paradoksalnego wniosku, skłaniają mnie dzisiejsze produkcje artystyczne - zwłaszcza operowe. "Po bożemu" czyli uczciwie, sprawiedliwie wobec arcydzieła, nie imputując mu sensów, których nie ma. A ma ich tyle, że dla każdego znajdzie się coś dobrego. Trzeba się tylko nad nim pochylić. Własna interpretacja "Don Giovanniego" Mozarta - czy to mało? W przypadku Michała Znanieckiego, reżysera drugiej - po "Diabłach z Loudun" - premiery w nowym gmachu Opery Krakowskiej, pytanie należy postawić nieco odmiennie: czy "Don Giovanni" Mozarta to mało? Lub raczej: czy "Osiem i pół" Mozarta to w sam raz? Reżyser zdaje się bowiem sugerować, że arcydzieło filmowe Felliniego i arcydzieło Mozarta to - mutatis mutandis -jedno i to samo. Otrzymujemy w rezultacie wizję Mozarta i Lorenza da Ponte oraz wizję Fellinieg