"Dydona i Eneasz" w reż. Natalii Kozłowskiej w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Lech Koziński w Ruchu Muzycznym.
Jedyna opera Henry'ego Purcella (reszta dzieł teatralnych to muzyki sceniczne tak rozbudowane, że określa się je pojęciem "semi-opery") wśród polskich melomanów popularna jest raczej dzięki dostępnym na rynku nagraniom płytowym, obecnym w katalogach wszystkich szanujących się wytwórni, niż inscenizacjom na krajowych scenach. Wystawienia "Dydony i Eneasza" dałoby się policzyć na palcach jednej ręki, nawet gdyby wliczyć wykonania koncertowe. Niespełna godzinny utwór Purcella, chwalony i doceniany przez współczesnych w chwili powstania, wyparty jednak na kilkadziesiąt lat z życia muzycznego, został przypomniany na estradach i scenach w końcu XVIII wieku. W bliższych nam czasach zgodnie uznano go za arcydzieło. "Dydona..." nie jest specjalnie kosztowna w realizacji, a stopień skomplikowania partii wokalnych nie stanowi bariery nie do pokonania przez przygotowanych artystów. Opera angielskiego kompozytora wyrasta bowiem z angielskiej tradycji gatunku maski, w