Kraków teatralny klasycyzuje ostatnio i antykizuje, modernizując antyczność. Zjawisko chwalebne. Po niedawnym przedstawieniu "Medei" - "Oresteja". Po Eurypidesie - starszy kolega Ajschylos. Oczywiście próbuje się odmłodzenia problematyki i ożywienia faktury teatralnej tragedii sprzed 25 wieków. W przedstawieniu "Orestei" nacisk położono na przełom między starym a nowym. Bo istotnie Ajschyl - nowator podważa stare wyobrażenia, próbuje zrewidować romantyczne mity homeryckie: mit wojenny i mit rodowy. Czyni to w swej tragedii nawet dialektycznie. Oto Troja została zdobyta i zwycięski wódz Agamemnon powraca w triumfie do ojczyzny. Ale Ajschyl pyta, o co to walczyli Grecy za morzem tak długo i krwawo, za co kładli swe życie? I odpowiada: walczyli o odbicie zalotnej Heleny, o satysfakcję dla zdradzonego Menelaja. Jego brat Agamemnon jest wiec wodzem niepotrzebnej wojny. Na dobitek jest bohaterem fałszywym. Bo i drugi mit - klątwy, ciążącej fatal
Tytuł oryginalny
Oresteja, Oresteja
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski