Wydaje mi się, iż pierwszym punktem rozważań nad inscenizacją we współczesnym teatrze dzieł tego typu, co "Oresteja", powinno być pytanie, czy stara tragedia grecka dobrze się czuje w atmosferze technicznych "cudów" naszego teatru? Czy te wszystkie horyzonty świetlne, reflektory, dyskretne opornice, czy obrotowe sceny, kotary ruchome i ten cały romantyczny świat ułudy jest atmosferą dobrą czy złą, czy też obojętną dla percepcji utworu tego typu. Bo nie trzeba dodawać, że dzieło to zostało napisane dla pleneru - a odgrywamy je teraz w "pokoju", że tam świeciło słońce ponad aktorami, że kompozycja i sprawa starożytnego teatru opierała się o chór, towarzystwo pieczołowicie czczone, szanowane, któremu dawano wielką i odpowiednią pozasceniczną przestrzeń do działania, deklamacji i ruchu - gdy natomiast we współczesnym teatrze tego miejsca dla chóru nie ma. Oto problemy, których tylko dotknąć mo
Tytuł oryginalny
Oresteja
Źródło:
Materiał nadesłany
Audycja Literacka (radio)