Pierwszą naprawdę dramatyczną sceną "Tragedii optymistycznej" jest moment, gdy do "wolnego anarcho-rewolucyjnego oddziału" Floty Bałtyckiej przychodzi kobieta-komisarz. Prezentacja jest krótka - zwarty krąg wygłodniałych mężczyzn otacza kobietę brutalnymi, niedwuznacznymi zalecankami. Wiszniewski pisze: "Kobieta-komisarz mówi naturalnie; a zarazem władczo". Zdania są krótkie, urywane, zdecydowane. Kiedy się czyta tę scenę, można sobie wyobrazić dużą energiczną babę, która zmusza marynarzy do szacunku swoją męską postawą, tym co ją z nimi łączy, a nie tym co dzieli. Ryszarda Hanin jest na scenie drobna, szczupła, mała. Przed napierającą masą cofa się na schodki kapitańskiego pomostu. Jej głos "Towarzysze...", "Towarzysze...'' nie brzmi metalicznie i mocno, nie zagłusza dzikiego wrzasku i nerwowego, podnieconego śmiechu mężczyzn. Wreszcie, gdy już ją obejmują potężne łapy marynarza, pada błyskawiczny, nieo
Tytuł oryginalny
Optymistyczna
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 49