"Nadchodzi chłopiec" wg powieści Han Kang w reż. Marcina Wierzchowskiego w Narodowym Starym Teatrze. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Żeby obejrzeć nowy spektakl Marcina Wierzchowskiego, trzeba nie tylko zarezerwować sobie prawie pięć godzin, ale i nastawić się na chodzenie po różnych zakamarkach teatru. W tych salach, salkach, komórkach, podwórkach (oraz na scenie) zapoznajemy się z fragmentami historii tytułowego chłopca. Pierwsza część spektaklu (mniej więcej dwie i pół godziny) oparta jest na niewydanej jeszcze w Polsce powieści południowokoreańskiej pisarki Han Kang. Tematem jest historia z niezbyt odległej przeszłości Korei, nieznana, jak podejrzewam, większości widzów, podobnie jak nieznana jest powieść. Ze spektaklu też nie dowiemy się o niej wiele, bo reżyser skupia się na przeżyciach ludzi w nią wplątanych, na mikro-, nie makronarracjach (zajrzałam do Wikipedii pod hasło "Masakra w Gwangju", żeby zdobyć choć minimalną makrowiedzę). Z tego, co oglądamy, wynika, że na przełomie lat 70. i 80. XX wieku w mieście Gwangju doszło do buntu (walki o demokrację